08 maja 2019

"Córka zegarmistrza" Kate Morton

73/2019

Kate Morton to jedna z moich ulubionych pisarek zagranicznych. Do tej pory polecałam ją z czystym sercem i wydawało mi się, że mogę ją zawsze kupować w ciemno. Ale czy aby na pewno?



"Ojciec mówił do mnie Birbie, powtarzał, że jestem jego małym ptaszkiem. Dla wszystkich wokół byłam córką zegarmistrza. Edward nazywał mnie swoją muzą, przeznaczeniem. Ludzie zapamiętali mnie jako złodziejkę i oszustkę. Nikt już nie pamięta mojego prawdziwego imienia. I nikt nie wie, co naprawdę stało się tamtego lata."

Fabuła




Historia opisana w książce toczy się dwutorowo.

1862 r., lato, wakacje, młodzi ludzie przybywają do malowniczej posiadłości Birchwood w Anglii. Przewodniczy im niezwykle utalentowany Edward Radcliffe. To mają być ich wakacje na łonie natury, niestety na miejscu dochodzi do tragedii. Jedna kobieta zostaje zastrzelona, druga ginie, tak samo jak bezcenna pamiątka rodowa. Życie Edwarda już nigdy nie będzie takie samo...

150 lat później autorka przybliża nam historię młodej archiwistki Elodie Winslow, mieskającej w Londynie. Kobieta niedługo ma wyjść za mąż, choć sama nie czuje się z tego powodu jakoś bardzo radoście. Pewnego dnia w archiwum znajduje zdjęcie pięknej kobiety i szkicowanik artrtystki z rysunkiem domu stojącego w zakolu rzeki.... 

Elodie nie może wyrzucić z głowy rysunku tego domu? Skąd go może znać? Kim jest kobieta ze zdjęcia? O co chodzi z tym szkicownikiem? Czy tata zegarmistrz ma jakieś tajemnice?


Moim zdaniem 



Czasami jest tak, że książka, która wszystkich zachwyca nam nie odpowiada. Tak jest ze mną w tym wypadku. Kate Morton naprawdę uwielbiam za jej powieści, dlatego długo się zastanawiałam co tym razem nie zagrało. Są autorzy, których kupuje się w ciemno i czyta wszystko co wyjdzie spod ich pióra. Tak do tej pory było u mnie z Kate Morton.... Wystarczy spojrzeć TU, żeby zobaczyć jak lubię jej powieści. 

Zaczynałam tę książkę czytać kilka razy, przeczytałam, ale niestety nie ciągnęła mnie do siebie tak, jak reszta powieści autorki. Jakoś mi było wszystko jedno jak się skończy... Jest w niej bardzo dużo wątków, postaci, autorka przeskakuje w fabule między przeszłością a teraźniejszością. Akcja dzieje się i w 2017, 1940, 1899, 1862, 1928 i 1992... Pogubiłam się wiele razy czytając, jak dla mnie zbyt duży chaos, nie ogarnęłam tematu.... Na pewno książka nie nadaje się do czytania w autobusie, przy niej trzeba się naprawdę skupić. 

Niestety książka bardzo mnie zawiodła, ale nadal czekam na nowe książki Kate Morton. Mam nadzieję, że będą bardziej podobne do "Strażnika tajemnic" niż do "Córki zegarmistrza"....

A Wy czytaliście już tę książkę? Bo wielu osobom naprawdę się podoba, więc warto sprawdzić czy Was urzeknie. Jedno co muszę dodać to, że jest przepięknie wydana... Nie mogę się napatrzeć. 


Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros

Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 544
Moja ocena: 5/10

3 komentarze:

  1. Mam w planach tę książkę i jestem ciekawa, jakie będą moje wrażenia po jej przeczytaniu. 😊
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Kate Morton, to właśnie jedna z tych autorek, które czytam w ciemnk. Zamierzam przeczytać, chociaż wspomniane przeskoki w czasie trochę mnie odstręczają. Ale nic to. Może nie będzie tak źle :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog jest bardzo ciekawy i jestem pewny że na ten blog będzie wchodziło bardzo dużo osób.Takie jest moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.