13 lipca 2018

Jak przeżyć wakacje z dziećmi? Jako mama niepracująca zawodowo...

Dzisiaj postanowiłam do Was napisać na temat wakacji z dziećmi.

Jak byłam korpo-mamą to pamiętam jak odliczałam dni do urlopu. Jakie snułam plany, jak czekałam na to, żeby pobyć z rodziną od rana do nocy, wyjechać, naładować baterie, cieszyć się sobą nawzajem i własnym towarzystwem. Jak cieszyłam się na wakacje... Oznaczały dla mnie jedno - czas dla rodziny. I choć wracałam z takiego urlopu ledwo żywa to i tak wiedziałam, że tak trzeba.

A jak jest z matkami, które "siedzą" w domu? Czym wakacje różnią się od innego dnia?

Zapraszam na nowy wpis nie tylko matki siedzące w domu.



Moje życie w przeciągu ostatnich kilku lat zmieniło się o 180 stopni. Z księgowej w korporacji, która zostawiła małą Julkę w domu i wróciła do pracy (nie wyobrażałam sobie inaczej) obecnie jestem typową kurą domową. Napisałam typową? A nie, niedokładnie tak. Kura domowa kojarzy mi się z obiadem dwudaniowym, posprzątanym mieszkaniem i radością na facjacie. U mnie jest inaczej.

Z powodów zdrowotnych nie wróciłam do pracy. Wszystko przeciąga się w czasie i dla oderwania się od myśli nie za fajnych zajęłam się blogowaniem. Na pewno dajecie mi siłę na to, żeby zacząć nowy dzień i mieć siłę na kolejne wyzwania życiowe, macierzyńskie i zdrowotne.


Ale wróćmy do tematu: Jak przeżyć wakacje? Przecież według wielu ludzi wakacje to ja mam codziennie, bo "siedzę" w domu. 


Więc wiecie już czym różnią się wakacje od pozostałych dni? Tym, że jest więcej roboty z dziećmi, bo nie ma szkoły, przedszkola itd. Trzeba pilnować naokrągło, biegać za rowerykiem, opatrywać kolanka, rozstrzygać spory itd. i to tak naokrągło, bo nie ma chwili wytchnienia.

To na pewno nie jest łatwe zadanie. Jak się siedzi non stop z dziećmi to szczerze pisząc można dostać kota (i nie mam na myśli mojej Ryśki). Właściwie to czuję się jakbym w domu siedziała z 3 dzieci, bo kotek też daje się we znaki. Mam wrażenie, że czasami popadam w taką schizofrenię, czyli od mega radości (Łał! nie muszę jak inni iść do pracy!) po taki dół (Rany, ależ bym chciała wyjść z domu do pracy). Mówię Wam mam wahania nastroju ze skrajności w skrajność.

Julka ma 8 lat, Szymek 3. Mają inne potrzeby, jeśli chodzi o rozwój itd. Umieją się bawić razem i czasami nawet bardzo długo. Takie chwile są super i aż przyjemnie mi się ich wtedy słucha. Ale wiadomo nigdy na zawołanie. Dzieci mają jakieś czujnik i zawsze wiedzą, kiedy usiądę na swoich czterech literach (oni się bawią) i wezmę książkę do czytania. Wtedy się zaczyna,....lista pytań i zażaleń. Jakieś spory itd. 



Julka chciałaby całe dnie ze mną grać w gry planszowe, Szymek na nie jest za mały i je rozwala, wiec robimy to jak on już zaśnie. Julka lubi grać w babingtona,  a młody w tym czasie chce żeby go bujać na huśtawce. Mam tylko dwie ręce i nie daję rady zaspokoić na raz każdego dziecka. zresztą nie mam zamiaru, siły itd.





Jednakże mam tak, że chcę żeby z tych chwil, które nam razem dano, zapamiętały też coś fajnego. Dlatego jak mam już mega wku... - wychodzę do innego pokoju i próbuję się sama pozbierać. Albo myślę, jakie to szczęście że ich mam i że są zdrowi. Staram się spędzać z każdym z nich oddzielnie czas i dawać im chwilę na rozmowę, potem wspólne lody, albo wspólna zabawa np. w chowanego czy plac zabaw.

Uważam jednak i wiem, że wakacje będą dla mnie wyzwaniem. Jak Szymek jest sam ze mną jest grzeczny, jak jest tylko Julka jest ok, jak są razem - bywa różnie. Codziennie mam nawał myśli w głowie, czy dobrze osądziłam sytuację, czy powinnam wkraczać w ich kłótnie. Poradników u mnie cała masa w domu, niektóre czytałam, pomagają, ale żeby jakos to ogarniać to trzeba ciągle się doszkalać. Zresztą dzieci to nie komputer, nie zaprogramuję.

Jaki jest mój sposób? 


Wyluzować.... Nic nie planuję, to jest wielka moja zmiana. Rano zwykle zabieram dwójkę na zakupy, oboje na rowerach, potem plac zabaw. Jak jedno ogląda albo zajmie się sobą to spędzam czas z drugim dzieckiem.



Wieczorem jak wróci mąż biorę tylko Julkę na rower, a jak mały zaśnie to gramy w karty, w planszówki, rozmawiamy, czytamy itd.


Czasami nawet udaje nam się coś zrobić wspólnie. Na szczęście już coraz częściej, młody zaczął "łapać" że granie wspólne może być fajne.



Niezależnie od pogody biorę ich na dwór. Mam to szczęście, że mam podwórko i plac zabaw pod domem. Po ostatnich deszczach nałożyłam młodemu kalosze i poszedł łazić po kałużach. Zauważyłam, że przy drugim dziecku mocno wyluzowałam.... Julkę i ubierałam inaczej (czytaj za grubo), nie pozwałam się brudzić (cóż, głupia byłam i tyle).


Najfajniejsze jest to, że nawet jak się kłócą to i tak stają za sobą murem. Jak jedno ma karę to drugie przyjdzie i przytuli.

Na urlop wspólny jeździmy od 5 lat na Mazury do ośrodka dla rodzin z dziećmi, napiszę Wam o tym już wkrótce oddzielnego posta. Opiszę wam miejsce, gdzie jest szansa, że odpocznę od dzieci, bo one mają tam dużo atrakcji. Pobyt w sezonie wysokim trzeba zamawiać już zimą, ale warto...

Wakacje dla matki "siedzącej" w domu


Jako matka siedząca w domu marzę o chwili...bez dzieci. Planuję pójść do SPA, na masaż, do sauny, pobyć samej z własnymi myślami. A potem wiem, że za chwilę zatęsknię i będę szukać swoich pociech na placu zabaw. 

Każda z nas ma prawo do odpoczynku. Ja relaksuję się przy książkach, ale nie ukrywam, że marzy mi się też po prostu nic nie robienie i nie słuchanie ich krzyków czy zabaw. 

Niektóre dni są takie, że nie chcę ich wspominać. Dlatego co rano jak się budzę uśmiecham się do moich dzieciaków i w głowie powtarzam sobie jak mantrę, że dam radę zdrowotnie, dam radę psychicznie i że ten czas nigdy już nie wróci. Jest tylko tu i teraz. Czas z moimi dzieciakami. Dlatego ostatnio uczę się odpuszczania i staram się nie myśleć co ktoś pomyśli. Zamiast zajmować się ciągle domem (a można cały czas coś robić same wiecie) siadam na podłogę i ustawiam kolejny samochodzik do korka albo po raz 7 gram w warcaby, choć robota rośnie i wiem, że znów się nie wyśpię jak oni zasną...


Są różne opinie na temat wychowywania i ile ludzi tyle zdań. Ja dostosowuję się do swojego organizmu. Jak mam siłę to daję sie dzieciakom w 100% i staram się im sprawiać radość. Widzę jak się cieszą na wspólny czas i zabawę, jak mówią, że fajnie jest mieć mamę w domu. Ale jak mam kiepskie dni wchodzę pod koc i daję sobie wolne. Na tyle na ile mogę. Mam nadzieję, że moje dzieci kiedyś jak dorosną wspomną fajne dzieciństwo. 

A wakacje? Wydaje się, że trwają długo, a w sumie niedługo zacznę się stresować, bo młody idzie do przedszkola.... I to też jest temat rzeka. Bo kończy się ten czas całych dni razem. I wiem, że choć teraz narzekam i smędzę to będę tęsknić za tymi dniami, kiedy mogliśmy być razem cały czas.... 


Pozdrawiam Was wakacyjnie. 
K.



3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie wakacje z dziećmi mogą być prawdziwą przygodą i tak nasze zazwyczaj się kończą. Jednak zanim ja z całą rodziną wyjadę gdziekolwiek to wolę nas wszystkich ubezpieczyć. Fajnie, że jest kalkulator ubezpieczeń turystycznych https://kioskpolis.pl/kalkulator-turystyczny/ gdyż to właśnie dzięki niemu za każdym razem udaje mi się kupić polisę ubezpieczeniową na korzystnych warunkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak wakacje z dziećmi to nie lada wyzwanie! Dlatego dobrze jest się przygotowaći zniwelować wszystkie ew. problemy. Np. płacz w pociągu - ja wybieram własne auto, z dobrym pakietem OC i AC - https://kalkulator.ubezpieczamy-auto.pl/kalkulator/oc-ac/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.