Jest to I książka z cyklu "Garstka z Ustki". Jeśli zaglądacie czasem do mnie na bloga to wiecie, że lubię sobie poczytać coś wesołego, nie każącego myśleć, takiego odstresowywacza po całym dniu z dzieciakami. Jak zobaczyłam tę kolorową okładkę to wiedziałam, że chcę przeczytać tę książkę. Wiem, wiem, nie oceniaj książki po okładce, ale jestem wzrokowcem i czasami łapię się na tym, że czytam to, co fajnie wygląda na pierwszy rzut oka. A jak wygląda "Trup na plaży..." na drugi rzut oka? Zapraszam na mój wpis.
Książka szumnie nazwana jest kryminałem, jak dla mnie jest to obyczajówka z wątkiem kryminalnym w tle. Zaczyna się ciekawie. Magda Garstka po powrocie ze studiów do rodzinnej Ustki wybiera się rano na plażę, posiedzieć, odpocząć, pomyśleć... I nagle zauważa trupa w wodzie.... Nie tak wyobrażała sobie powrót w rodzinne strony. Dziewczyna na co dzień pracuje jako kelnerka w cukierni, a dodatkowo pomaga swojej babci prowadzić pensjonat. Policja ma problem z ustaleniem personaliów denata i jak to bywa w tego typu powieściach Magda zaczyna własne śledztwo. Zresztą z powodzeniem. Później jednak zaczyna się robić mega dziwnie. Co prawda są ciekawe momenty jak działalność tajemna babci, ale jest też wiele wątków jak dla mnie naciąganych.
Nie miałam wielkich oczekiwań, bo to taka książka na plażę. Ale mimo to szkoda, że książka nie spełniła moich oczekiwań. "Trupa na plaży" czytałam w kolejce do lekarza, będąc w Gdyni, więc też nad morzem, klimat dało się odczuć, smażona rybka, turyści i plaża. Przeczytałam całą na raz, trochę liczyłam na większy humor, albo jakąś mega ciekawą zagadkę, coś w stylu może Olgi Rudnickiej czy Joanny Chmielewskiej. Ale to nie jest jeszcze ten kaliber. Były momenty, kiedy musiałam się cofać, bo po prostu nie załapałam o co chodzi. Czytało mi się to nieźle, ale jako nałogowa książkoholiczka poprzeczkę stawiam coraz wyżej. Jest to coś, o czym pewnie szybko zapomnę. Szkoda, bo uważam, że autorka ma potencjał.
Trochę mam problem ile dać tej książce punktów, ale ostatecznie dam 6. Jest szansa, że w drugiej części autorka wymyśli coś bardziej ciekawego. Daję jej kredyt zaufania i pewnie sięgnę po kolejne losy Garstki. Więc kto sięgnie po "Trupa.." to niech nastawi się na coś lekkiego, ale niekoniecznie śmiesznego czy mega wciągającego. Żeby nie było że nie ostrzegałam :)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2018
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 304
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.