O zlocie żuławskim dowiedziałam się jakiś czas temu na Facebooku i od razu pomyślałam, że to musi być ciekawa impreza, choć niekoniecznie dla mnie. W tym roku, podczas transmisji na żywo, Sylwia Kubik opowiadała tak fascynująco o Żuławach i zlocie czytelniczek, że kiedy zwolniło się miejsce, postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu i pojechać. Wyobraźcie sobie: 30 obcych kobiet (chociaż, jak się okazało, kilka znałam) przez cały weekend. Dla mnie to było niewyobrażalne. A co tam się działo? Zapraszam do nowego posta. Dowiedzcie się, co wydarzyło się na IV zlocie u Sylwii Kubik!
Wyruszyłam w podróż pociągiem pendolino z Warszawy Centralnej, wybierając komfortowy wagon ciszy, licząc na spokojną podróż. Niestety, rzeczywistość okazała się nieco inna, gdyż w wagonie przebywało jedno głośne dziecko, które skutecznie zakłócało ciszę. Pomimo tego drobnego nieporozumienia oraz 45-minutowego opóźnienia, sama podróż do Malborka minęła mi zaskakująco szybko. Krajobrazy za oknem były malownicze, a wygodne siedzenia i miła atmosfera w pociągu sprawiły, że czas upłynął błyskawicznie.
Na dworcu czekała na mnie sama autorka, ubrana przepięknie w niebieską suknię, co od razu przykuło moją uwagę. Po serdecznym powitaniu ruszyłyśmy razem do Orzechowego Dworku, gdzie od razu zaczęły się nasze pełne wrażeń przygody. Powitalny chleb, jakim nas poczęstowano, dodał uroku całej ceremonii i sprawił, że poczułam się wyjątkowo.
Na początku czułam się nieco zagubiona, ale to uczucie szybko minęło. Ponieważ grupa była dość liczna, każda z nas otrzymała wizytówkę z imieniem, co ułatwiło pierwsze rozmowy i nawiązywanie kontaktów. Jednak wkrótce wizytówki okazały się zbędne, bo zżyłyśmy się niesamowicie szybko. Byłam naprawdę zaskoczona, jak łatwo nawiązałyśmy relacje, i jak naturalnie przebiegała integracja. Jeszcze większy szok przeżyłam, gdy dowiedziałam się, że niektóre czytelniczki przyjechały aż 500-600 kilometrów, by wziąć udział w tym wydarzeniu! Ich determinacja i zaangażowanie tylko podkreślały, jak wyjątkowe było to spotkanie.
Miałam niebywałe szczęście, ponieważ w pokoju zamieszkałam z samą autorką. Gospodarz Orzechowego Dworku przywitał nas serdecznie i zabrał na fascynującą wycieczkę po posiadłości. Z pasją opowiadał o jej historii i licznych ciekawostkach związanych z tym miejscem. Dowiedziałyśmy się, że dom, w którym miałyśmy przyjemność się zatrzymać, pochodzi z 1861 roku. Każdy zakątek tego pięknego dworku emanował historią i miał swoje unikalne opowieści, co dodało naszej wyprawie niezwykłego uroku i magii.
W piątek kulminacyjnym momentem była sesja zdjęciowa w przepięknych, niebieskich sukienkach, którą specjalnie dla nas wykonała profesjonalna fotografka. Dlaczego akurat niebieskie? Ponieważ promowałyśmy książkę "Smaki nieba". Sesje zdjęciowe w sukienkach w określonym kolorze stały się już tradycją każdego zlotu organizowanego przez Sylwię Kubik od wielu lat. Ta wspólna sesja nie tylko podkreśliła temat przewodni naszego spotkania, ale również stworzyła niezapomniane wspomnienia i piękne fotografie, które będziemy mogły zachować na zawsze.
Wieczorem zebrałyśmy się na uroczystą kolację, której towarzyszył śpiew, liczne konkursy, zabawy i mnóstwo śmiechu. Atmosfera była niesamowicie radosna i pełna życia. Niektórzy bawili się aż do 4 nad ranem, podczas gdy ja, wyczerpana wrażeniami, zasnęłam przed 2 w nocy. Kolacja była pełna niezapomnianych momentów, które na długo pozostaną w mojej pamięci.
W sobotę, po leniwym śniadaniu i krótkiej chwili relaksu, wyruszyłyśmy do Domu Podcieniowego - Marynowego. Tam, cudowna właścicielka z pasją opowiadała nam historię tego wyjątkowego miejsca. Sam dom, wzniesiony w 1803 roku, emanował dawnymi czasami i miał niepowtarzalny klimat. Chociaż historia nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem w szkole, słuchałam jej opowieści z ogromnym zainteresowaniem. Było to naprawdę fascynujące doświadczenie, które pozwoliło nam lepiej zrozumieć i docenić przeszłość tego niezwykłego domu.
Po przyjemnym spacerze udałyśmy się na obiad do urokliwej Gospody Mały Holender, gdzie miałyśmy okazję po raz pierwszy skosztować lokalnych przysmaków. Atmosfera w gospodzie była niezwykle przytulna, a potrawy serwowane z autentyczną gościnnością. Regionalne dania, które miałyśmy okazję spróbować, zachwyciły nas nie tylko smakiem, ale i oryginalnością. Nie mogłam się oprzeć i postanowiłam zabrać ze sobą kilka lokalnych produktów do domu, aby móc cieszyć się nimi także po powrocie.
Podczas zlotu miałyśmy okazję delektować się przepysznym tortem, który został osobiście przygotowany przez jedną z uczestniczek – Asię Zając. Asia nie tylko okazała się być utalentowaną cukierniczką, ale również autorką wielu wciągających książek. Jej tort był prawdziwym arcydziełem, zarówno wizualnie, jak i smakowo, a jego degustacja była jednym z wielu niezapomnianych momentów tego wydarzenia.
Wieczorem było ognisko – grill. Oczywiście autorka nie byłaby sobą gdyby nie wymyśliła zabawy. Z worków na śmieci szyłyśmy... sukienki. A potem był pokaz mody, podczas którego śmiechu i radości było co nie miara.
Śpiewałyśmy razem przy ognisku jak na najlepszym karaoke. A jakie przeboje? to już zostawię dla siebie.
Przywiozłam masę prezentów: torbę Brzozówkę i drobne upominki od innych dziewczyn. Bardzo dziękuję.
Niedziela to czas trudnego pożegnania. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie można się zbliżyć do nieznajomych osób. Ale to nie koniec niespodzianek. Dzięki Joannie Zając trafiłam na godzinę do Stegny, gdzie przeszłam się boso po plaży i wypiłam kawę.
Tym razem w pociagu była cisza i spałam całą podróż do Warszawy. Mam nadzieję, ze nie chrapałam w wagonie ciszy.
Powiem wam, że nie mogę się doczekać następnego zlotu. To był tak cudowny czas, podczas którego poznałam inne kobiety kochające książki i Sylwię. To było coś czego nie zapomnę. Spotkania na żywo z innym człowiekiem, poznanie nowych miejsc - to coś co zostanie w moim sercu na zawsze.
Na Żuławy na pewno kiedyś powrócę. Kto wie? Może na następny zlot?
Dziękuję za ten weekend.
<3 Pięknie napisałaś. Dziękuję, że byłaś. Sylwia
OdpowiedzUsuń