Zapraszam na moją opinię o książce Sylwii Kubik, którą można nawet zaliczyć do kategorii komedii obyczajowej.
Kilka słów o fabule
Są momenty w życiu, kiedy wszystko traci sens. Dobrosława mieszka w Gdańsku, pracuje w jadłodajni studenckiej, gdzie czuje się niedoceniana przez szefa. Dodatkowo w życiu prywatnym czuje się wypalona i ma wrażenie, że jej związek nie ma przyszłości. Dziewczyna postanawia rzucić wszystko i wyjechać... nie, nie w Bieszczady, ale na Żuławy. Podczas urlopu w przepięknych okolicznościach przyrody postanawia odnaleźć samą siebie i zaryzykować. Po zastanowieniu dziewczyna przenosi się na wieś, sama bez swojego faceta. Czy to może być dobra decyzja? Czy taki wyjazd to ucieczka od problemów?
"Ludzi trzeba się bać, a nie duchów. Jeśli taki kiedykolwiek cię odwiedzi to albo chce cię poprosić o pomoc, albo tobie chce pomóc."
Moje odczucia
Sylwia Kubik posiada ogromny talent do opisywania przepięknego regionu Polski jakim są Żuławy. Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzę tamte miejsca i zobaczę je na własne oczy. Na razie muszą mi wystarczyć książki autorki. Podobał mi się styl pisania autorki, lekki, powolny, a jednocześnie ciekawy i niezwykle malowniczy.
"Pachniało drewnem, ziołami, jabłkami i przeszłością. Tak, przeszłość wyzierała z każdego kąta. Dawne wydarzenia na stałe zamieszkały wśród tych drewnianych ścian. Wyczuwało się tu niezwykle przyjazną atmosferę. Było czuć, że dom jest kochany, a ludzie, którzy tu mieszkali i mieszkają - są szczęśliwi."
Czytając czułam się błogo, jak otulona pierzyną w pensjonacie Beaty. Możecie mieć odczycie, że schemat powieści jest taki już oklepany. Mogę wam śmiało napisać, że nie w tym przypadku. To nie jest tylko lekka i przyjemna opowiastka o szukaniu swojej drogi. Autorka zawarła między wierszami wiele ważnych tematów, a jakich? Nie chcę wam za dużo zdradzać. Napiszę tylko tyle, że książka jest optymistyczna, pozytywna i podnosząca na duchu.
Ogromnym plusem jest spokój, który bije z kart tej książki. Klimat, jaki stworzyła autorka jest magiczny. Moja wyobraźnia szalała i wracała do danych czasów, kiedy siadałam na wsi w kuchni mojej babci, a ona coś pichciła. Wtedy tego nie doceniałam...
Czytelnicy książek obyczajowych powinni być zadowoleni. Dodatkowo, co jest niezwykle istotne, polubiłam główną bohaterkę. Kibicowałam jej przez całą powieść, to jak walczyła o siebie mimo przeciwnościom losu. Bohaterowie poboczni są także bardzo istotni w całej fabule: Beata, która spełnia swoje marzenia, babcia Rozalia, czy babcia Łucja - barwny akcent w książce.
Jest w tej książce nowe oblicze autorki, a mianowicie akcenty komediowe. To wszystko razem tworzy bardzo przyjemny odbiór. Książkę polecam do czytania w plenerze latem, ale także pod kołderką jak już będzie zimno.
Podsumowując: "Żuławska miłość" to opowieść o spełnianiu marzeń, a w tym celu szukanie własnego miejsca na ziemi. Nigdy nie jest za późno na zmiany, bo życie mamy tylko jedno.
.
Ogromnym zaskoczeniem w tej książce były podziękowania... dla mnie w posłowiu i autograf autorki.
Dziękuję!
Dziękuję Wydawnictwu Filia za egzemplarz książki do recenzji.
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2022
Ilość stron: 390
Brzmi zachęcająco, potrzebuję teraz takiej obyczajowej fabuły. :)
OdpowiedzUsuń