24 października 2020

"Na zawsze, ale z przerwą" Taylor Jenkins Reid

 153/2020

Czasami są chwile, kiedy mam ochotę popłakać nad jakąś historią. Na okładce tej książki jest napisane: "Przygotujcie karton chusteczek. Przy tej historii nie można nie płakać." Czy na pewno? Zapraszam na mój nowy wpis. 



"Jeśli będziesz zbyt długo pławić się w żalu, pewnego dnia obudzisz się i stwierdzisz, że zbudowałaś całe życie na tęsknocie. Serio."


Kiedy się zakochujemy z wzajemnością i każdy dzień jest piękny i radosny, myślimy że będziemy żyć tak wiecznie. Przynajmniej każdy ma taką nadzieję, co jest zupełnie zrozumiałe. 

Główna bohaterka Elsie Porter nawet nie szukała miłości, żyła sobie praktycznie z dnia na dzień. Pierwszego dnia nowego roku spotkała swoją prawdziwą Miłość w zwyczajnym miejscu: w ulubionej pizzerii, ubrana tak zwyczajnie po domowemu. Nie sądziła, że tak silne uczucia nie są tylko w filmach. Ben i Elsie szybko ze sobą zamieszkają, a już w maju przysięgają sobie miłość i wierność na zawsze. Kilka dni później wydarza się ogromna tragedia i Ben ginie w wypadku. Świat Elsie rozpada się na maleńkie cząstki, kobieta zostaje młodą wdową ze złamanym sercem i bez sensu życia. Jesteśmy świadkami jak Elsie walczy sama ze sobą i z całym światem. 

Czy da się w ogóle żyć po stracie bliskiej osoby? Jak przejść żałobę?


"Miłość to miłość. Kiedy się ją traci, jest to największa katastrofa na tym zasranym świecie."



Czy płakałam? Trochę po ostatniej scenie, myślałam, że będę wyła dosłownie na końcu. Ale nie... Jest to debiut (trochę to czuć), niemniej uważam, że książka jest piękna. Wielkie gratulacje za tematykę - autorka przeprowadza czytelnika przez stan żałoby, pokazuje że każdy ma inny sposób na radzenie sobie z utratą bliskiej osoby. Na pewno inaczej odbiorą ją osoby, które kogoś straciły i temat jest im bardzo bliski. 

Podobało mi się to, że autorka pisze o trudnych tematach z wyczuciem. Historia opowiedziana jest w dwóch ramach czasowych, co jest dobrym zabiegiem. Dzięki temu nie czytamy tylko o żałobie Elsie, ale poznajemy też jej szczęśliwe losy. 

Książka jest specyficzna, może dlatego, że w sumie wiemy czego się możemy spodziewać. To historia o utraconej miłości, o traumie, o żałobie, przyjaźni... Wielkie brawa za postaci drugoplanowe: pokochałam pewnego staruszka... ale nic więcej nie napiszę :)

Podobno jest to najsłabsza książka autorki, inne są rewelacyjne. Nie wiem, bo nie miałam okazji przeczytać. Ale skoro podobała mi się ta "najsłabsza" to co powiem na inne? Już się nie mogę doczekać.

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za egzemplarz książki do recenzji. 


Wydawnictwo: Czwarta Strona 

Rok wydania: 2020

Ilość stron: 352

Moja ocena: 8/10

1 komentarz:

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.