11 czerwca 2018

"Mama" Sylwia Kubryńska - recenzja

65/2018

Przeczytałam najnowszą książkę pani Kubryńskiej. Nie mogę jej porównać do poprzednich znanych książek jak "Biurwa" czy "Furia mać". Czy podobała mi się "Mama"? Co mogę na ten temat powiedzieć jako Matka? Zapraszam na moją recenzję.




Książkę skończyłam czytać jakiś tydzień temu, ale nie mogłam się zabrać za napisanie o niej kilku słów. Lubię jak lektura dostarcza mi emocji, niezapomnianych przeżyć. itd. A jaka jest "Mama"? Na pewno inna niż się spodziewałam. 

Przede wszystkim podoba mi się wydanie książki (twarda oprawa) i okładka. Jakże prawdziwa. Ileż to razy miałam ochotę założyć poduszkę na uszy i uciec choć na chwilę od macierzyństwa. "Siedząc w domu" spędzam czas z dziećmi, ale nie ukrywam, że czasami czuję, że MUSZĘ wyjść sama z domu, bo po prostu oszaleję. Kto ma dzieci, szczególnie min dwójkę to wie, jak to jest.... 

Główną bohaterką jest młoda studentka, która zachodzi w ciążę i zostaje z tym "tematem" sama. Zero pomocy, szkoda mi było dziewczyny, która została całkowicie bez wsparcia i pieniędzy. Zabrakło nawet zwykłego poklepania po plecach. 


Zalety książki:

  • myślę, że warto dać przeczytać tę pozycję młodym kobietom, żeby wiedziały z czym się wiąże takie macierzyństwo bez ściemy
  • prawdziwa, mocna, bez owijania w bawełnę 
  • chwała za to, że coraz częściej kobiety mają odwagę powiedzieć, że ciąża, poród i życie z dzieckiem nie wygląda tak jak w reklamie
  • Książka zawiera przesłanie, końcówka ratuje całość, zdecydowanie!
  • Autorka bez lukru pokazuje życie samotnej matki, pełne trosk, złości, problemów jak i radości. 
  • Były chwile kiedy zgadzałam się z autorką, jak np. 
"Nie wiem już, jak to jest, kiedy się wychodzi. Kiedy się idzie. Kiedy się czegoś nie dźwiga. Nie wiem, jak to jest, kiedy się wchodzi po schodach swobodnie, podskakując beztrosko po stopniach. Nie wiem, jak to jest, kiedy się po prostu dokądś zmierza i nie myśli, że o tej i o tej coś tam, a potem jeszcze coś tam i to, i tamto, szybko, najszybciej na świecie, bo się nie zdąży... umarłam, umarło moje JA. Teraz już do końca życia będę matką..."


Albo fragment dotyczący snu matki:

"...zasypiam płytkim snem, takim snem, nie snem, ślizganiem się po delikatnej utracie czujności, w której nie ma przecież żadnego spokoju, żadnego odpoczynku, żadnego snu, bo jestem MAMĄ, a matki nie śpią."


Wady:

  • przeszkadzały mi przekleństwa, choć rozumiem ich zastosowanie w stosunku do fabuły
  • momentami trudno mi się czytało, książka jak dla mnie jest dziwnie napisana, ale to na pewno kwestia gustu
Myślę, że jest to książka, którą jedni wychwalą pod niebiosa, a drudzy napiszą że to mega gniot. Ja jestem po środku. Myślę, że gdybym przeczytała ją jeszcze raz, odkryłabym jej więcej zalet. Może kiedyś. Na pewno nie jest to książka na jeden wieczór, raczej taka którą trzeba przeżyć na spokojnie. 

Autorkę poznałam na Warszawskich Targach Książki, bardzo sympatyczna osoba, którą serdecznie pozdrawiam. 



Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Ilość stron: 333
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.